ROZTERKI BABCI ڰۣڿ
▂▂▂▂▂▂▂▂▂
Wnuczek z babcią zgodna para,
Wnuczek piękny, babcia jara.
Zrozumienia pełna gama
Świątek piątek, wieczór z rana.
To, co wnuczek zrobić może,
Zrobi babcia. Daj jej Boże!
Klocki lego, komputerek,
I rysunki, i gier wiele.
Babcia szybko z wnuczkiem miga
Lekka, zwinna, babcia fryga,
Na rowerze i na „roli”,
Nawet, gdy ją noga boli.
Lecz ma babcia słabą stronę.
Bionicle jej nie sądzone.
Nie rozumie, nie ułoży
I jeszcze się przy tym sroży.
Wnuk podsuwa jej schematy,
Łączy części, daje rady.
Babcia jednak nie pojmuje,
Toa, Pirak?! „Rezygnuję!”
Wnuk babunię więc pociesza,
W nos całuje i rozgrzesza.
„Babciu, ważne abyś była,
kochała mnie i lubiła.”
Babcia sapcia, babcia chrapcia
Już do kuchni drepcze w kapciach.
Rosół warzy i pierogi-
„Jedz i rośnij wnuku drogi!”
Usiadła babcia przed "kompem"
tym w dziadku złość wzbudziła
no jeszcze jej "neta" włączcie
po świecie się będzie włóczyła
Uśmiecha się babcia na to
wolę to od cerowania skarpetek
i dalej klawiszki wciska
myszką klikając do kompletu
Idź lepiej pierogi kleić
zrzędzi jej dziadek nad uchem
na starość kobicie odbiło
klika tu miast gotować zupę
Babunia w ekran patrzy
coś czyta coś wklepuje
na zrzędy docinki nie zważa
pod nosem się uśmiecha
Usiadł dziadek też patrzy
po chwili tak powiada
jam głodny bez kolacji
a ona z maszyną gada
Spogląda babcia na męża
zalotnie nóżkę zakłada
nie teraz kochanie za godzinę
bo właśnie bloga zakładam
Kangurka sobie słucham
życzenia tam posyłam
niech wszyscy o tym wiedzą
że w Naszej klasie byłam
Tu dziadek osłabł z głodu
i twarzą upadł na ławę
to chociaż moja babo
na kolację zrób mi kawę.
Do świąt zostało, tylko parę dni
Synek ministra o prezentach śni.
Ojciec obiecał, tym razem Ferrari
Więc już się cieszy,skręta sobie pali.
W domu zwykłego przeciętniaka,
Nic nie planują , bieda taka.
Daj Boże zdrowia marzą biedni
Byle na stole chleb powszedni.
W domu ministra znów afera
Syn kokainę garściami zżera.
Minister prosi, synku! Powoli!
Przecież cię głowa po tym rozboli.
Matka Kowalska szuka na mieście
taniego Karpia,chce zrobić w cieście.
A jak zostanie kilka złotówek,
dokupi dzieciom pół kilo krówek
Żona ministra w dylemacie
Co by na gwiazdkę sprawić tacie
Syn proponuje nagą dziewczynkę!
Może by, papie pod choinkę?
W domu Kowalskich na poddaszu,
Na obiad kefir z jałową kaszą.
Ojca zwolnili wczoraj z pracy
Firmę wykupili bogaci rodacy.
Liczy minister świeże łapówki
Pośpiesznie chowa do aktówki.
Nieźle, pomyślał zadowolony,
Starczy na prezent dla syna i żony.
Każdy się krząta po swoich kątach
Wszyscy planują marzenia snują
Jakiż to piękny nadchodzi czas
Świąteczny nastrój obudził w nas?
PRZEPIS NA FACETA
Facet w galarecie.....
Wiedzą to kochanki i wiedzą to żony:
Facet przed konsumpcją ma być wymoczony.
Można go doprawić szczyptą pikanterii,
żeby nie był mdławy,(lecz bez fanaberii).
Potem na ogniu zmysłów gotujemy faceta.
Kiedy zdjąć go z ognia?-wie każda kobieta.
Trzeba tu uważać moje drogie panie,
bardzo niekorzystne jest przegotowanie.
A i jeszcze jedno(niech mi każda wierzy)
źle jest także, gdy facet jest trochę nieświeży...
Po"myśliwsku"smakuje,
gdy masz chęć polować,
a po"prowansalsku",
gdy chcesz go całować,
"na słodko"zbyt nudzi,
"na ostro"zbyt brudzi,
w 'sosie słodko-kwaśnym"najczęściej marudzi.
Nie próbujcie jednak w zalewie octowej,
bo go nabawicie w mig frustracji nowej.
Gdy za dużo octu jest w waszej miłości
jest to zagrożeniem dla jego męskości.
A więc dochodzimy do ciekawej puenty:
że najlepszy facet jest leciutko"ścięty"
Dodaj więc Kochana szczyptę żelatyny
i spożywaj go "na sztywno",
lecz bez sztywnej miny...:-)
Emeryt
Snieg na nasze glowy proszy,
marzenia zamarzly w duszy.
Rzeka zycia skuta lodem,
mlodosci nie odda z powrotem.
Smutne zycie emeryta,
choc sie roznych zajec chwyta.
Jak zamiec zima ponury,
szukam znowu w calym dziury.
Kolorwizja mi zostala,
to przyjemnosc moja cala.
Ile oni tych seriali
na antene teraz dali?
Moja glowa nie spamieta,
ten w tygodniu,ktory w swieta?
Zapomnialem to,cholera!
Tylko przez Alzhaimera!?
Takie rozne wiadomosci,
to normalnie mnie juz zlosci.
Kryzys teraz maja wszedzie,
raz po raz afery w rzadzie.
Co ja na to biedny moge?
Mam do tego chora noge.
Ciagle jestem rozdrazniony,
swiat zwariowal dla mamony!!
Zupa znowu przesolona!
Nie wytrzyma moja zona.
Dobrze,ze jest taka inna,
dalej kocha?! nie powinna.
Śmierdziel
Przyszedł śmierdziel do ogrodu
I stwierdził,
Że się ktoś dopuścił smrodu,
Bo śmierdzi.
Stanął śmierdziel, żeby fakt ten
Ustalić
I cos w związku z tym nietaktem
Uchwalić.
Więc się śmierdziel zebrał licznie
W drzew cieniu,
Protestując energicznie
W imieniu.
Potem ruszył po ogrodzie
Pochodem,
Krzycząc: "Hańba! Precz, narodzie,
Ze smrodem!"
Krzyczał, ryczał, ducha sławił
(Nie ciało),
Ale gdzie się tylko zjawił -
Śmierdziało.
Z tego morał się wywodzi
Dla wielu:
Nie protestuj, gdy sam smrodzisz,
Śmierdzielu
Oto rasa całkiem nowa -
kotka-szczotka klozetowa.
Nowa rasa bardzo słodka,
klozetowa szczotka-kotka.
Tylko głupcy i wyrodki
nie uznają kotki-szczotki.
W domu, gdzie są mądre głowy,
nie brak kotów klozetowych.
Mleka one mało piją,
za to kibel ci wymyją.
(Przecież mała to jest wada,
że wątróbkę tylko jada...)
Jeśli chcesz mieć lekkie życie -
kotce kibla zlecaj mycie !
Gdy tam sobie zbruka łapę,
wytrze zaraz o kanapę,
Po czym spłucze to w herbacie -
- przykład na czystość macie.
Niech się mnoży nam i chowa
kotka-szczotka klozetowa !
•´¯)..Zły humorek..(¯´•
Jestem dzisiaj zła jak osa!
Złość mam w oczach i we włosach!
Złość wyłazi mi uszami
i rozmawiać nie chcę z Wami!
A dlaczego nie wiem sama.
Nie wie tata,
nie wie mama...
Tupię nogą,drzwiami trzaskam
i pod włos kocura głaskam.
Jak tupnęłam lewą nogą,
nadepnęłam psu na ogon.
Nawet go nie przeprosiłam-
taka zła okropnie byłam.
Mysz wyjrzała z mysiej nory:
-Co to znowu za humory?
Zawołałam:
-Moja sprawa!
Jesteś chyba zbyt ciekawa.
Potrąciłam stół i krzesło,
co mam zrobić,by mi przeszło?
Wyszłam z domu na podwórze,
wpakowałam się w kałużę.
Widać,że mi złość nie służy,
skoro wpadłam do kałuży.
Siedzę w błocie,patrzę wkoło,
wcale nie jest mi wesoło...
Nagle co to?
Ktoś przystaje.
Patrzcie!
Rękę mi podaje!
Tu ktoś mały,tam ktoś
duży-wyciągają mnie z kałuży.
Przyszedł pies i siadł koło mnie,
kocur się przytulił do mnie,
mysz podała mi chusteczkę:
Pobrudziłaś się troszeczkę!
Widzę,że się pobrudziłam,
ale za to złość zgubiłam.
Pewnie w błocie gdzieś została,
LECZ NIE BĘDĘ JEJ SZUKAŁA!
Wyskoczyła żabka z wody
bo się w słońcu ogrzać chciała,
rozłożyła się na trawie,
mokry brzuszek opalała.
Już zbliżało się południe
gdy nadfrunął bocian biały,
wszystkie mądre, starsze żaby
szybko w wodę nurka dały.
Tylko jedna mała żabka
boćka wcale się nie bała,
chodź osuszyć sobie piórka !
do bociana zawołała.
Bocian chwilę się zawahał
i przystanął oniemiały,
wiedział bowiem, że dotychczas
wszystkie żaby się go bały.
Myśli sobie : niemożliwe,
aby żabka taka mała
z takim jak ja "żabojadem"
pogawędzić sobie chciała.
Podszedł bliżej by zobaczyć
nieostrożną małą żabkę
i o dziwo - nie zjadł żabki
chociaż miał na żabkę chrapkę.
Kum kum - żabka zakumkała :
duszno - nie ma czym oddychać,
chodź do cienia, opowiadaj
co w dalekim świecie słychać.
Popołudnie prawie całe
w cieniu krzewów przesiedzieli,
choć oboje byli głodni
o jedzeniu zapomnieli.
Bocian żabce opowiadał,
ona boćka zaś słuchała,
o gorącym czarnym lądzie
pewnie wszystko wiedzieć chciała.
Odtąd bocian razem z żabką
biesiadują na polanie,
bocian zmienił swój jadłospis,
je roślinki na śniadanie.
SPRYTNA I WYBITNA>
Jestem śliczna, higieniczna przy tym silna niczym tur
Rozkochuję w sobie chłopców za mną poszliby pod mur
Bo jestem sprytna i wybitna
Romantyczna także jestem jak chłopięcy chór.
Duża jestem ociupinkę, zgrabna chyba nawet też
Gdy wychodzę na ulicę chłopcom wnet zapiera dech
Bo jestem sprytna i wybitna
Romantyczna także jestem jak wyborczy wiec.
Ja mam w sobie coś takiego
Co nie daje spać kolegom
Może oczy, może usta
Może fakt, że jestem szczupła
Może moja dobroć, ufność
To, że czasem jestem smutna
Chyba to nie daje chłopcom spać.
Ja mam w sobie coś takiego
Co nie daje jeść kolegom
Może dłonie, może nogi
Może mój zmęczony profil
Może moja duma, radość
Może niecodzienna bladość
Chyba to nie daje chłopcom jeść.
Na mój widok pewien biedak wydał swój ostatni pens
Drugi merdał wręcz ogonem niczym wygłodniały pies
Bo jestem sprytna i wybitna
Romantyczna także jestem jak kaflowy piec.
Nienawidzą mnie dziewczęta za mą niedościgłą twarz
Każdy ją zapamiętuje, choćby widział tylko raz
Bo jestem sprytna i wybitna
Romantyczna jestem też jak magistrala BAM.
Ja mam w sobie coś takiego...
Ja ma w sobie coś takiego
Co nie daje żyć kolegom
Jestem śliczna, higieniczna
Przy okazji sympatyczna
Jestem sprytna i wybitna
Fantastyczna i ambitna
A więc czemu nie, na Miss Polonia mnie
Na Miss Polonia nie chcą wybrać mnie?
Co dalej?
I znowu piątek, długie popołudnie
Potem sobota, kolejna niedziela
Miłego weekendu życzą mi obłudnie
A mnie krew zalewa i bierze cholera
Wychodzę z pracy, tygodniem styrana
Kupuję dzienniki i tygodniówki
Czekają na mnie tylko puste ściany
I nie rozwiązane hasła krzyżówki
Wieczorem TV i lampka wina
Wątki, fabuły nieuważnie śledzone
W nocy snów błędnych plątanina
Rano twarz szara i oczy zmęczone
Sobota już jest nie strawna w ogóle
Za oknem widzę wesołe twarze
Ja nieudolnie prasuję koszule
O nierealnej z "Nią" randce marzę
Niedziela jak poprzednie dni
I tak kolejno rok za rokiem
Nawet na jawie już "Ona" się śni
Samotność zaś psiakrew wychodzi mi bokiem
Apetycik mam nierzadki
wiatr zapachy z kuchni niesie
mego nosa nie oszukam
babcia mieszka w głuchym lesie
jak wilk do jej kuchni pukam
klusków dziś nagotowała
śląskich tyle że dwa pułki
grenadierów mogła napaść
ale ze mną nie ma spółki
apetycik mam nierzadki
na babcine to pichcenie
chociaż sama też potrafię
wyjadaniem jej kunszt cenię
popisałam się obżarstwem
bo musiałam bo musiałam
jak tu przestać gdy w ekstazie
swe poliki wypychałam
Do adwokatów na całym świecie
kogo kolka w dupę gniecie
każdy pierdzi bardzo chętnie
cicho, smętnie i namiętnie.
Mały, średni, wielki, duży
wszystkim dym się z dupy kurzy
Małe dziecko w wieku kwiecie
pierdzi cicho jak na flecie
a w podeszłym wieku damy
wypierdują całe gamy.
A jąkała w kącie stoi
ściska dupę, bo się boi
chciałby puścić sobie bąka
lecz w pierdzeniu też się jąka.
Lato blisko, już za progiem A tu wszystko takie drogie Gdzie nie spojrzeć, wszędzie kwiaty Tak daleko do wypłaty Niebo pełne białych chmurek
Czynsze znowu idą w górę
Ludzie myślą już o plaży
O wyjeździe szkoda marzyć Góry kocham całą duszą
Banki mnie kredytem kuszą Woda jezior taka modra Jak pożyczę, to skąd oddam? Pięknie musi być nad morzem Z dnia na dzień jest w sklepach drożej
Coraz mocniej grzeje słońce
Jak tu związać koniec z końcem? Siąść i płakać? O nie! Wcale!
Na balkonie się opalę Las mam blisko, morze blisko
Jest wspaniale mimo wszystko Byle zdrowie dopisało
Cała reszta znaczy mało
ZNAKI ZODIAKU NA WESOŁO…
BARAN - dzielny i wytrwały,
bywa łasy na pochwały,
lecz czasami sam się łaje,
gdy coś mu się nie udaje.
BYK - porządnie się nagłowi,
zanim krok do przodu zrobi,
lecz, gdy wreszcie iść zaczyna,
prze do przodu jak maszyna.
Świat bez ruchu i hałasu
jest dla BLIŹNIĄT stratą czasu!
zwykle pracą się nie chlubią
i leniwy żywot lubią,
lecz, gdy precz wygonią lenia,
to pracują bez wytchnienia.
RAK, gdy tylko czuje drakę,
woli się wycofać rakiem,
lecz, gdy tkwi w rodzinnym kole,
wreszcie w swoim jest żywiole!
LEW -jest odważny, silny, dzielny
i okropnie samodzielny.
Czasem takie ma pomysły,
że rodzice tracą zmysły.
Jak świat światem, każda PANNA,
jest dokładna i staranna.
Panna boi się ryzyka,
niczym ognia, go unika.
WAGA chce wieść rajskie życie,
hulać, spać i jeść obficie.
Zanim jakąś myśl wysmaży,
wszystko dobrze zmierzy, zważy.
SKORPION - pamięć ma nie lada,
przy tym głową nieźle włada,
ale bywa nieżyczliwy
i okropnie pamiętliwy.
STRZELEC wielbi ruch i zmiany,
wciąż jest strasznie zalatany.
Czemu tak bez przerwy gna?
Jakiś cel w tym chyba ma.
KOZIOROŻEC - jest uparty
i wytrwały, nie na żarty.
Idzie w górę pomalutku,
powolutku, lecz do skutku.
WODNIK wizje i marzenia,
w rzeczywistość umie zmieniać.
Jeśli ma tylko okazję,
wykorzysta swą fantazję.
Wszystkie RYBY wprost zachwyca,
niezgłębiona tajemnica,
lecz są także z tego znane,
że są niezdecydowane,
więc bez przerwy się wahają,
czy w te czary wierzyć mają?
Babcia
Usiadła babcia przed "kompem"
tym w dziadku złość wzbudziła...
no jeszcze jej "neta" włączcie
po świecie się będzie włóczyła !!!
Uśmiecha się babcia na to
wolę to od cerowania skarpetek...
i dalej klawiszki wciska
myszką klikając do kompletu !!!
Idź lepiej pierogi kleić ...
zrzędzi jej dziadek nad uchem
na starość kobicie odbiło
klika tu miast gotować zupę !!!
Babunia w ekran patrzy
coś czyta coś wklepuje ...
na zrzędy docinki nie zważa
pod nosem się uśmiecha
Usiadł dziadek , też patrzy
po chwili tak powiada
jam głodny bez kolacji ,
a ona z maszyną gada !!!
Spogląda babcia na męża
zalotnie nóżkę zakłada
nie teraz kochanie za godzinkę
bo właśnie bloga zakładam !!!
Kangurka sobie słucham
życzenia tam posyłam
niech wszyscy o tym wiedzą ,
że w Naszej klasie byłam !!!
Tu dziadek osłabł z głodu
i twarzą upadł na ławę
to chociaż moja babo
na kolację zrób mi kawę....
Kapelusze.Kapelusze.
Numery małe. Numery duże.
Żaden nie trafia w sedno.
Dlaczego nie ma średnich numerków?
Stawiam pytanie.Pytam cierpko.
Bo ja mam głowę średnią.
A w ogonku ktoś śpiewa
z Mozarta uwerturę,
oczy ma jak ze srebra,
a czuprynę jak chmurę.
Dziwny facet zaiste.
Raz rumiany. Raz blady.
I uszy ma srebrzyste.
I zbliża się do lady.
Uśmiechnięty radośnie
swą uwerturę pieje.
A głowa raz mu rośnie,
raz (o rany!) maleje.
Kapelusz siłą rzeczy
każdy leży jak ulał,
więc facet nie złorzeczy,
lecz bierze i wybula.
Z powodu tych fantastyk
szmer powstaje wśród osób,
bo zgłębić pragnie każdy
te sztuczki i ten sposób.
Czy to elektrycznością?
Czy jaki zastrzyk nowy?
A gość na to:”Po prostu!
Mam zmienny rozmiar głowy.
Raz jest taka jak bania,
że nie przejdzie przez lufcik,
raz mała niesłychanie,
bo robię się maciupci
A po czasu upływie
mogą głowę powiększyć
Masażystka
ułóż się wygodnie i wsłuchaj
w melodię która z kaset płynie
wciągnij w nozdrza wonny aromat
i pomyśl sobie o dziewczynie
przyjemnie będzie wam obojgu
gdy myślą popłyniesz swobodnie
i nic już nie mów, bo nadmiar słów
zakłóci nastrój burząc harmonię
ugniatam mięśnie ciepłą dłonią
po obu stronach kręgosłupa
nie zaniedbuję kręgów szyjnych
wzdłuż wodząc za pomocą kciuka
masuję barki coraz czulej
nanosząc olej sandałowy
rozgrzewam ciało oraz zmysły
czujesz jak spływa krew do głowy
a teraz pleców część wrażliwą
która gromadzi wszystkie bóle
i tę nieznośną rwę kulszową
też wymasuję jak najczulej
proszę przewrócić się na plecy
bo teraz z przodu oklepuję
już dolne partie można przykryć
tych miejsc się u nas nie masuje
* * *
Chciałby pan złożyć reklamację
na kilka punktów tej umowy
ale ja przecież uprzedzałam
że jest to gabinet odnowy!
''nasza ziemia jest kulą''
powiedział poeta
czymże by była bez dymu i śmiecia?
bez toksyn i spalin które dawał nam Stalin
na Plutonie, Plutonie mają fajne skronie
Na Merkurym Merkunianie mają fajne drugie danie
bo kluseczki są rumiane
a buzie umorusane
sosikiem domowym pysznym gotowym
zimnym lodowym i ogórkowym
do klusek idealnym ożeźwiającym i delikatnym
ale co tu duzo gadac
trzeba strasznie dużo zajadać
A przechodząc do Unana
fajna jest z nich zgrana para
Saturn fajne ma pierścienie
lecz Plutonik nasz malutki
codzien pije dużo wódki
wenus, symbol kobiecości
Z Marsem ma tu jakies złości
Dzieli ich Ziemia, nasza planeta, która jest fajna, bo głosno szczeka
PRZEPIS NA USMIECH
Do duzej misy wrzucic smutek,
lzami pokropic go az zmieknie,
kwasnych humorów dodac nutke,
pokroic chandre w paski cienkie...
rogatej duszy wlac przekore,
pare niewinnych niby oczu,
i miare zlosci co az boli,
to wszystko w occie dlugo moczyc
az sie przeleje zlosci czara,
przemiksowaniem w jedna strone
splynie po woli tonac w zalach
i w piekarniku czasu splonie...
a potem tylko stól swój nakryc
czystym obrusem z pralni nieba
zaprosic dnia szeroka jasnosc
i smiechu w szklanki ponalewac...
Do adwokatów na całym świecie
kogo kolka w dupę gniecie
każdy pierdzi bardzo chętnie
cicho, smętnie i namiętnie.
Mały, średni, wielki, duży
wszystkim dym się z dupy kurzy
Małe dziecko w wieku kwiecie
pierdzi cicho jak na flecie
a w podeszłym wieku damy
wypierdują całe gamy.
A jąkała w kącie stoi
ściska dupę, bo się boi
chciałby puścić sobie bąka
lecz w pierdzeniu też się jąka.
Lato blisko, już za progiem A tu wszystko takie drogie Gdzie nie spojrzeć, wszędzie kwiaty Tak daleko do wypłaty Niebo pełne białych chmurek
Czynsze znowu idą w górę
Ludzie myślą już o plaży
O wyjeździe szkoda marzyć Góry kocham całą duszą
Banki mnie kredytem kuszą Woda jezior taka modra Jak pożyczę, to skąd oddam? Pięknie musi być nad morzem Z dnia na dzień jest w sklepach drożej
Coraz mocniej grzeje słońce
Jak tu związać koniec z końcem? Siąść i płakać? O nie! Wcale!
Na balkonie się opalę Las mam blisko, morze blisko
Jest wspaniale mimo wszystko Byle zdrowie dopisało
Cała reszta znaczy mało
Czy się znacie ?" Miałem badania EMG-e
Czy ktoś z Was... o tych wynikach wie?
w poście podaje co mi napisali
wasz kolega z nieznanej dali...
Opiekunowie i chorzy wzajemnie się wspierają
pomocną dłoń ....Tobie podają
Czujemy i przeżywamy każdego cierpienie
odkryją lekarstwo...będzie uzdrowienie
Walczymy i czynimy dając serce
myślimy racjonalnie będac w rozsterce
zło przychodzi do nas.. w przeróżnym czasie
jakoś się trzymamy... w tym galimatjasie
Paweł pisze o glutaminianie
Bożenka wiersze o jej stanie
Irena o łóżkach dla chorego
Sławek do biura ministerjalnego
Teresa umie poradzić w ważnej sprawie
Włodek pisze wiersze o swojej Mamie
Ania opiekę nad Mamą opisuje
Wiktoria w artykułach dobrze się czuje
Kojak stronę programuje
Muszelce nie zawsze wszystko pasuje
Mila chętnie wiersze czyta
Isia pełna wdzięku....bardzo pracowita
Loja zbiera skladki
Martyna pisze o chorobie Matki
AniaBania ekstra organizator
Fafut o nowych badaniach informator
Mariam i Miriam bardzo uczuciowe
Georg próbuje rozwiązania nowe
Gosiab,Gosie,Iza i Iwona składają życzenia
Kaja ma dużo do powiedzenia
Kamila niebawem magistrem zostanie
MLK 1964-domena, to diagnozowanie
Zuzanka spotkala szamana
żałujemy ,że już nie ma... wśród Nas "Durana"
RILU mówi zawsze..... piękne SERCE macie
zostańcie członkami Stowarzyszenia
... organizacja pomaga .....na co czekacie ?
Odpływam w marzenia
to rejs jest darmowy.
Z pokładu już widać
mój port docelowy.
Tam wierszem najszczersze
się składa życzenia
W tawernie przy winie
usiadły marzenia.
Zaproszą do siebie
na wino czerwone
Wiruje mi w głowie
marzenie szalone.
By rzucić to wszystko,
co było nie było
To co się szarością
i kurzem pokryło.
Więc żagle rozwijam
marzeniem na wietrze
Odpływam gdzie inny
ma zapach powietrze.
Tam wino się pije
ze smakiem do końca
I są dwa księżyce
i świecą dwa słońca.
I miłość nie więdnie,
lecz ciągle rozkwita
Tam rano znienacka ktoś
wierszem mnie wita.
I wiatr dobry wieje
i żagle wypełnia
Tam wiara, że każde
marzenie się spełnia.
Chowa się wśród liści sowa,
bo jej pęka z bólu głowa,
boli gardło, łamią kości,
nieustanne miewa mdłości.
Pomóc sowie nikt nie zdoła,
trzeba szukać więc dzięcioła,
Doktor Dzięcioł jak "wieść" niesie
wszystkie ptaki leczy w lesie.
Jedna na to tylko rada:
niech Pan Dzięcioł sowę zbada,
niech jej zbada chorą głowę,
niech obsłucha mądrą sowę.
Już Pan Doktor jest przy sowie,
na co chora - zaraz powie,
wnet diagnozę jej postawi,
bez pomocy nie zostawi.
Bada sowę i ogląda,
w chore gardło jej zagląda,
skrzydła zgina i prostuje,
płuca sowie obsłuchuje.
Potem rzecze : nie ma rady,
trzeba zrobić jej okłady,
ze źródełka wodę piła
więc się bardzo przeziębiła.
Cuda działa jarzębina
naturalna aspiryna,
maści z jagód nie żałujcie
maścią sowę nasmarujcie.
Zagotujcie jeszcze wodę,
dajcie jej herbatki z miodem,
sam zaś miód też nie zaszkodzi,
bóle gardła wnet złagodzi.
Zaparzymy sowie ziółka!
zakukała wnet kukułka,
ziółka w lesie rosną wszędzie,
od nich sowa zdrowa będzie
Wszyscy bardzo się starają
i o chorą sowę dbają,
zawsze bowiem Pani Sowa
też pomagać jest gotowa.
Prosto od serca
Złocieniec w oku się kręci
Leluchów Tymbark Muszyna
do studni bejdak zagląda
bo chce naczerpać piwa
A w studni woda aż dudni
zdrowa czysta i żywa
posłuchaj bejdaku ballady
później napijesz się piwa
Gitara z akademika
i święta poezja Stachury
a wiara taka młodzieńcza
że można przenosić góry
Rozkład jazdy do ludzi
i plecak wypchany nadzieją
piosenki drzemią w gitarach
i znowu kolejny peron
Bieszczady w oku się kręcą
Komańcza Cisna Wetlina
do studni anioł zagląda
bo chce ochłodzić swe skrzydła
A w studni woda aż dudni
zdrowa czysta i żywa
posłuchaj aniele tej pieśni
później ochłodzisz swe skrzydła
Z gitarą siostrą po świecie
z wierszami rodem z Krakowa
i wiara mocna w nas krzepnie
z błogosławieństwem Bellona
I jest od ludzi moc siły
nawet o czwartej nad ranem
i trasy takie serdeczne
ze szczęścia czasem pijane
Przyjaźń w oku się kręci
to przy życiu nas trzyma
do studni bejdak zagląda
bo wciąż chce napić się piwa
A w studni woda aż dudni
zdrowa czysta i żywa
posłuchaj bejdaku historii
zdążysz napić się piwa
Z Krakowa do Wrocławia
biegnie serdeczna linia
w telefonie znów wiersze płyną
piosenkom zaś rosną skrzydła
Z Wrocławia do Krakowa
biegnie wciąż linia gorąca
piosenki się garną do ludzi
prosto od serca i słońca
Złocieniec w oku się kręci
Leluchów Tymbark Muszyna
do studni bejdak zagląda
bo chce naczerpać piwa
A w studni woda aż dudni
zdrowa czysta i żywa
kończy się nasza opowieść
bejdaku napij się piwa
KOMU NAJLEPIEJ
Komu się źyje najlepiej,
na pewno tego nie wiecie,
ale – jeśli macie nosa,
nie wykluczone – zgadniecie.
By was nie trzymać w napięciu,
pokrłtce wszystko wyjaśnię,
toź to emeryt kochany,
jemu najlepiej jest właśnie.
Nie musi rano do pracy,
zrywać się ze snu błogiego,
a praca choćby w nadmiarze,
teraz nie straszy juź jego.
Wychodzi sobie na spacer,
w kaźdej dowolnej godzinie,
a gdy mu starczy na kino,
moźe oglądać coś w kinie.
Moźe wziąć pilot do ręki,
myszką poklikać przy kompie,
jeśli chce podlać ogrłdek,
wodą kierować przy pompie.
Czasem gdy wnuki są małe,
przyda się do ich bawienia,
nie musi się włwczas nudzić,
wyraźa swą wartość – korzenia.
Swą rentę ma na przeźycie,
z głodu nie umrze niecnota,
ma prawo obijać bąki,
gdyby mu przyszła ochota.
Wątpliwość wszelką rozwiałem,
teraz dokładnie juź wiecie,
najlepiej być emerytem,
dlatego nim zostaniecie.
ZNAKI ZODIAKU NA WESOŁOŚ
BARAN - dzielny i wytrwały,
bywa łasy na pochwały,
lecz czasami sam się łaje,
gdy coś mu się nie udaje.
BYK - porządnie się nagłowi,
zanim krok do przodu zrobi,
lecz, gdy wreszcie iść zaczyna,
prze do przodu jak maszyna.
Świat bez ruchu i hałasu
jest dla BLIąNIĄT stratą czasu!
zwykle pracą się nie chlubią
i leniwy źywot lubią,
lecz, gdy precz wygonią lenia,
to pracują bez wytchnienia.
Pani Lena oczami jadła,
Co popadło i oczami kradła.
Może i urocze miała oczy,
Ale nikt nie patrzył w te oczęta.
Ten, kto ją poznał, to sobie zapamiętał,
We wszystkie państwowe i kościelne święta.
– Wzrokowy demon w spódnicy!
Tak mówili o niej na ulicy.
Pasażer w tramwaju, raz w niedzielę
Patrzył się na panią Lenę, jak cielę.
Cielaki tak mają, że się gapią,
W ten sposób naiwnych łapią.
Zwykle było – Masz dwa złote!
Nie gap się na mnie idioto!
Teraz ten pasażer stracił chęć do życia,
Posiadania pieniędzy i wierzchniego okrycia.
Oddał wszystko i się oddalił,
Ale gdzie, nikt tego nigdy nie ustalił.
Raz pani Lena stanęła przy cukierni,
Wzrokiem ominęła piernik,
Aż na torcie wzrok zatrzymała
I oczami tort zjadała.
Tort się zapadał,
Jakby ktoś go od środka zjadał.
Dużo ludzi na to patrzyło,
A potem wiali, aż się kurzyło.
Gdy oczami pojadła ptasiego mleczka,
Beknęła głośno i wypiła mleczko.
Karton zapadał się do środka,
Aż zrobił się mniejszy od spodka.
Ludzie widzieli, jaki spust miała.
Dla niej, to darmo, więc się nie ograniczała.
Gdy deszcz ją moczył, popatrzyła się na chmurę
I od razu w chmurze wyrwało dziurę.
Czasem przechodziła przez pasy.
Pędzące auta psuły się zawczasu.
W zoo słoń uciekał z zajęczym piskiem,
Bo pani Lena zabrała mu piękno wszystkie.
Oklapły słoniowi uszy, zmarszczek przybyło,
Potem sto ludzi te zmarszczki liczyło.
Trąby sobie nie życzyła.
Wdzięku i białych zębów jej przybyło.
W kościele złoto w tombak oczami zmieniała.
U jubilerów ocynkowaną blachę zostawiała.
Gdy Pani Lena pojechała na wieś,
Niedaleko gdzieś,
To ze wsi wszyscy ludzie byli wściekli,
Ale ze strachu uciekli.
Zaskoczył ich atak strasznych oczu.
Każde zwierzę, co nie było schowane,
Jak ostatnie grabie w sianie,
Czyli pies, kot, bocian, krowa, koza, kura
I do bimbru aparatura,
– Wszystko w oczach zmarniało,
Sczezło i zdychało.
Wszystko pani Lena konsumuje.
Uważa, że to, co jeszcze nie jest jej, to się zepsuje
Na piasku,
Przy drodze do lasku,
Gdzie pani Lena spacerowała,
Odcisnął się ślad kopyta, chociaż pantofelki miała.
Koniec i kropka.
Po padnięte zwierzęta przyjechała wywrotka.
Tam, gdzie człowiek żył bogaty,
Stało auto, czy traktor – teraz stały graty.
Gdy biskup przyjechał i wszystko święcił,
To trochę biedy odkręcił.
Co nie zginęło, wracało do zdrowia.
Mało nie zginęło miasto i cały powiat.
Tymczasem stary Maciej pod lasem
Pasł krowy i zobaczył dziwadło.
Z nieba coś spadło.
Słychać było świst, wrzaski,
Huki i trzaski,
Potem ziemia się rozsunęła,
Pochłonęła jakąś babę z rogami i się zamknęła,
Jakby nic nie się stało,
A całe zdarzenie miejsca nie miało.
Choć deszczu nie było,
To piękna tęcza się zrobiła,
Ptaki zaczęły tak cudnie śpiewać,
Że do serca Macieja, szczęście zaczęło się wlewać
No cóż
Kolejna „siatka” na grzbiecie,
A myśli wciąż takie młode.
Czas skubnął sprawność i zdrowie,
Skorygował też urodę.
„Troszkę” więcej kilogramów
Poumieszczał na mym ciele,
Ale kochanego ciałka
Przecież nigdy nie za wiele.
Tętno zmusił, by szalało
Nieustannie w rytmie scherza.
Och, myślałam, że to miłość,
A to jest arytmia serca.
Los mi dał klejnotów sporo,
Ale żadna to rozterka
Jak bezpiecznie je przechować,
Bo to są kamienie w nerkach
Nieustanny zawrót głowy,
Jakieś dziwne rozmarzenie.
Ten rumieniec… A to tylko
Podskoczyło mi ciśnienie…
Lecz los dał mi na pociechę,
Garść humoru, szczyptę marzeń,
Wiadereczko intelektu,
Mnóstwo zwariowanych zdarzeń.
Wymieszanie tych składników
I emerytalna laba
Zadecydowały, że jest jeszcze
Z CIEBIE całkiem fajna baba.
Klasa dobrym lekiem jest!!!
Wpadłam dzisiaj do apteki,
Chciałam kupić jakieś leki.
Lecz o Klasie pomyślałam,
Więc kliknęłam, lek dostałam
Widać Klasa To apteka-
Lekarstw płynie cała rzeka.
Tu utopię bóle smutki wszystkie,
Bo galerie sercu bliskie.
W złym humorze Tu nie bywam,
No bo prawdę przecież znam.
Kiedy smutek mnie dopadnie,
Wszelkiej maści środki mam.
Z tą apteką się nie nudzę,
Do niej wpada wielu ludzi.
Tu balsamem są galerie,
Jak fantowe wszak loterie.
Klasa sztuczki zna magiczne,
Tak jak w baśni – fantastyczne,
Klikam Tylko w klawiaturę,
i odpędzam życia chmurę.
Ta apteka wciąż przy Mnie
Jak wiosenny wiatru powiew.
Czy deszczowo,czy tez słonce świeci,
Każdy do niej zawsze leci.
No i jeszcze spostrzeżenie:
W tej aptece brak zegara.
Ale właśnie o To chodzi,
To jest bardzo fajna sprawa.
|